Niko

Są takie psy, których historie zostaną nam w sercach – opiekunom i wolontariuszom, na zawsze. Takim psem był Niko. Niko wylądował w schronisku, bo jego opiekun postanowił zamknąć go w małym kojcu, zamiast z nim pracować. Mieszaniec dwóch ras obronnych, pozostawiony sam sobie w ogrodzie. Zamknięty, gdy stał się nieostrożny w stosunku do dzieci. Ale miał być, bo był piękny… Tak zaczynają się dramaty czworonogów.

Na szczęście przyjechał do Gaju, gdzie trafił na osoby, które poświęcały mu dużo czasu i uwagi. Dzięki nim Niko miał szansę pracować nad negatywnymi zachowaniami, czuł się kochany i zadbany. Ze względu na swój gabaryt oraz problemy w zachowaniu – szanse na adopcje były małe. W takich przypadkach często „nasi ludzie” decydują się na opiekę nad takimi psami. W tym przypadku w Niko zakochała się Ola, która zabrała go do siebie. Dziękujemy! Dzięki Tobie Niko nie odchodził w schronisku. Dzięki Tobie miał normalne życie! Naprawdę!

Przeczytajcie proszę wiadomość Oli do naszej Pauli, którą za zgodą oczywiście udostępniamy. Udostępniamy, ponieważ takie historie muszą ujrzeć światło dzienne i być może zachęcą do adopcji. Również tych trudnych i wyjątkowych!

„Hej! Paula pisze do Ciebie, żeby opowiedzieć Ci o wspaniałym psie. Psie, który kiedyś budził strach, a który stał się moim najlepszym przyjacielem. Poznałam go w Gaju, patrzyłam na niego zza krat, jak kręcił kółka w kojcu, bojąc się nawet podstawić mu rękę do obwąchania, bo przecież był „czerwony”. Budził we mnie respekt, ale budził też zachwyt i z każdym kolejnym dniem spędzonym w schronisku czułam, że chciałabym nawiązać z nim jakąś relację, chciałam być jedną z tych, która bez strachu może wyjść z nim na spacer. Od dnia w którym został podpięty dla mnie po raz pierwszy – przepadłam na tyle by niewiele później postawić wszystko na niego i wziąć go ze sobą. Dałam mu dom, może nie idealny, ale jego własny, z własną miską, prywatnym ogrodem, z psią kumpelą, którą mimo awersji do innych psów pokochał na swój własny, świrnięty sposób. Był gagatkiem, miał wiele za uszami, był indywidualistą, którego nie obchodziło przytulanie i całusy, liczyło się tylko to co przed jego nosem, liczyło się dobre jedzonko, spacer i tarzanko. Był uparty, przez dane nam lata ani razu nie udało mi się go zaciągnąć do wody, był chojrakiem, który tak naprawdę wszystkiego się bał. Ale w tym wszystkim – Niko był idealny.
Miał osiem lat. A ja dałam mu dom niestety tylko na trzy lata i osiem miesięcy, bo dziś Niko odszedł, zasnął na moich kolanach, kochany do samego końca.”

Ola pożegnała Niko w sobotę 16 października. Trzymaj się Nikoś – do zobaczenia piesku!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *